Forum Vantasy  Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Poszukiwacz Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Malbert
Administrator



Dołączył: 12 Wrz 2009
Posty: 371 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:02, 12 Lis 2009 Powrót do góry

Opowiadanie piszę z braku laku. A wiadomo, że jak piszę coś z nudów, to jest cienkie jak barszcz. To pierwsza cześć. Jeśli się spodoba, mogę napisać więcej...
opowiadanie ma pełno błędów, powtórzeń, nieścisłości itp. ale nie mam siły nawet tego poprawiać. Zróbcie to za mnie. Enjoy.

Poszukiwacz


Nad mazurskimi jeziorami unosiła lekka i zwiewna mgiełka. Niczym duch spływała do opuszczonych miasteczek, domów i sklepów. Na przystani swobodnie kołysały się stare, zardzewiałe i brudne stateczki. Jachty, żaglówki i zwykłe łódki rybackie. Żagle słabo łopotały na wietrze, łódeczki bujały się w rytm fal, a jachty niewzruszone stały na tafli brudnej wody.
Całość oblekała niezmącona niczym cisza. Cisza, która stała się już elementem krajobrazu, nie względnym pojęciem spokoju. Okolica była szara, nijaka. Dokoła unosił się pył ze zniszczonych budynków i opuszczonych domostw. Miasto umarłych. Niejedne z resztą.
Nagle ciszę przerwał odgłos żołnierskich butów, szurających po listowiu. Po zalesionym zboczu opuszczonego miasta, schodził mężczyzna w starym, podartym kaftanie, brudnej, zielonej kurtce i dresach koloru khaki. Na dłoniach miał rękawiczki bez kilku palców, a przez plecy, przewieszony karabin. Do pasa miał przytroczone małe, jarzące się pudełeczko.
Przybysz ześlizgnął się po mokrej ściółce i zgrabnie wylądował na wyasfaltowanej, starej drodze krajowej. Buty zastukotały o twardszy grunt. Spod ciężkich podeszew wyprysnęły małe kamyczki. Facet miał twarz smętną i nijaką. Nie wyglądał na inteligentnego, chociaż spod pokaźnej czupryny, błyszczały bystro wypatrujące łupu oczy.
W tych czasach wszystko miało swoją cenę.
Od wybuchu ostatniego pocisku nuklearnego typu Katron, na wschodzie Europy wiele się zmieniło. I niewiele zarazem. Niewiele, wskutek tego, że niewiele mieszkańców słowiańskich krain przetrwało ataki, a wiele, bo można by rzec, że Polska, Ukraina, Białoruś, Litwa, Łotwa, Estonia i cześć Rosji zniknęły praktycznie z map. Nie ostało się tutaj nic, oprócz wyludnionych miast, zniszczonych domów i zakażonych wód. No i Nematramu.
Wybuchy niosących śmierć pocisków, zniszczyły całą wschodnią Europę, w coś, co kilkanaście lat temu, zwano śmietnikiem. Zniszczone budynki, wyludnione miasta. Wyglądało to na koniec świata, ale nim nie było. Na wschodzie, pozostała jeszcze garstka ludzi którzy ocaleli pogrom, który zwano amerykańskim. Tak, amerykańskim. Nie kto inny, a władze USA uderzyły na Europę. Wszystko zaczęło się od próby zamachu na jednego z rosyjskich działaczy politycznych. Zamachowiec został złapany i przyznał się, że działa na rzecz U.S.M.C., po zabójstwie miał odebrać pieniądze i zniknąć. Rosja uznała to, słusznie, za zwyczajną napaść i prowokację do rozpoczęcia wojny. Nasi przyjaciele zza Atlantyku nie czekali długo. Kilka dni po publicznym obwieszczeniu stanu wojennego w obu państwach, z zachodu nadleciała nuklearna śmierć. Na nic zdały się nowoczesne technologie, zapobiegające atakom terrorystycznym. Rakiety ze śmiercionośną precyzją, zmiotły z powierzchni ziemi kilkaset tysięcy milionów ludzi. Ci, którzy ocaleli, mieli po prostu szczęście. W zamierzeniu, Katrony nie miały prawa przegapić choćby jednego celu. Inżynierzy pracujący nad tym typem rakiety, nie pomyśleli jednak o podziemnych schronach atomowych. Rakiety zwyczajnie nie wykrywały tych miejsc, te, które miale za cel zniszczyć wszystkie placówki ochronne, wariowały i zbaczały z kursu, w efekcie czego zdarzały się takie miejsca jak skażone jezioro Wigry, czy radioaktywne kopalnie Nematramu.
Nematram to efekt uboczny amerykańskich ataków nuklearnych. Rakiety, zostały zbudowane z innych materiałów niż dotychczas. Temperatura, wstrząs towarzyszący zderzeniu i wielkie zależności między różnymi pierwiastkami występującymi obok siebie w każdym z pocisków, sprawiły, że po wybuchu każdej śmiercionośnej broni, wydobywał się z niej skażony, radioaktywny pył. "Magiczny kurz" docierał do rzek, jezior, kopalń i lasów. Łącząc się z innymi substancjami, tworzył nieprawdopodobne rzeczy. Bardzo aktywny chemicznie, elastyczny i łatwy do wydobycia, mógł służyć jako nowej generacji amunicja, materiał wybuchowy czy budowlany, a także jako ozdoba. Był to twór uniwersalny, do wszystkiego. Ale nie dla każdego.
Na przestrzeni lat, okazało się, że Nematram jest niemal wszędzie. Dzięki temu stał się nową, prawdziwe wschodnio-europejską walutą wymienną. Złotówki, ruble, wszystko to nie miało już niemal żadnej wartości.
Liczyło się tylko fioletowe złoto.
Jednak oprócz Nematramu, powstały rzeczy dużo straszniejsze, niż żądza władzy i dobrobytu u ocalonych. W wyniku wybuchów i łączenia się związków z Nemetramem, powstały takie zjawiska jak żyjące lasy, pół-inteligentne stworzenia, nieprawdopodobnej siły wiatry i sztormy na jeziorach, rzeki, które zmieniały kierunek biegu, przenoszące się z dnia na dzień całe wzgórza czy trujące deszcze - pesymistyczny rodzaj kiedyśniejszych kwaśnych deszczy, ponieważ te wypalały całe połacie terenów.
Stąd też pojawiło się duże zapotrzebowanie na broń. Szczególnie tą, napędzaną Nemetramem.

Mężczyzna od kilku godzin pałętał się po opuszczonych domach. Nie znalazł nic wartościowego, oprócz starej, nie napromieniowanej kamizelki. Bynajmniej nie kuloodpornej. Żywności nawet nie próbował szukać. Każdy, kto mieszkał tu przez kilkanaście lat, wiedział, że wszystko co znajdzie, nie nadaje się do jedzenia. Jedzenie było napromieniowane najsilniej. Radioaktywność takich przedmiotów, była tak wielka, że po kilku miesiącach zamieniały się w pył, który zamieniał się w Nemetram. Na takie chwile wyczekiwali łowcy i poszukiwacze. Nie dało się tego sztucznie przyspieszać, dlatego cenny kruszec w takim stanie, był bardzo cenny. Jednakże, aby natrafić na taki moment trzeba mieć po prostu szczęście.
Mgła opadła, mdłe, żółtawe słońce wspięło się na sam środek wiecznie zachmurzonego nieba. Poszukiwacz z nową kamizelką na plecach, ruszył w stronę przystani. To, że jeziora były skażone i pozbawione jakichkolwiek żywych organizmów, nie znaczyło, że nie można po nich pływać. Można, nie znaczy jednak powinno się. Zjawiska na skażonych jeziorach były często śmiercionośne dla nieszczęśliwców wypływających z przystani. Wpadnięcie do radioaktywnego zbiornika, równało się natychmiastowej śmierci. Promieniowanie pod wodą, było tak wielkie, że wywoływały nie tylko chorobę popromienną, ale także ją natychmiastowo kończyły. Śmiercią.
Mężczyzna o nijakiej twarzy podszedł do jednej z rozklekotanych łódek i zabrał się za odwiązywanie cumy. Najpierw jednak, zdjął pudełeczko z pasa i ostrożnie otworzył. W środku znajdowała się fioletowo - różowa, błyszcząca masa. Poszukiwacz zamoczył w niej palec i natarł sobie Nemetranem ręce. Pierwiastek działał bardzo dobrze jako środek ochronny przeciw promieniowaniu. Przy okazji służył jako kiedyśniejszy licznik Geigera, gdy radioaktywność wzrastała, posmarowana cześć ciała zaczynała delikatnie mrowić. Same liczniki Geigera już dawno wyszły z obiegu. Gdy powstał Nemetram, urządzenia te oszalały i źle obliczały natężenie promieniowanie, przez co stały się bezużyteczne. Jak wiele przedmiotów z "tamtego życia".
Ocaleniec wszedł na łódkę i wyjął jedną z desek leżących na dnie łodzi. Ostrożnie zbadał ją wysmarowanymi rękoma i upewniwszy się, że wszystko jest w porządku, odepchnął się nią od tafli wody. Raz, drugi, trzeci... Powoli zaczynał odpływać od przystani. Nagle ciszę mąconą jedynie uderzeniami prowizorycznego wiosła zakłócił czyjś krzyk.
- Jurij! Jurij!
Mężczyzna obejrzał się. Na zalesionym wzgórzu z którego całkiem niedawno zszedł, stał młody chłopak, około osiemnasto, dwudziestoletni. Brązowa czupryna i takiego samego koloru kurtka nie wyróżniały go zbytnio od otoczenia. Jedynie błyszczący karabin przy pasie, mówił kim jest owy przybysz.
- Jurij, stój! - krzyczał młodzieniec - Poczekaj na mnie!
Jurij przybrał zacięta minę, ale zwolnił, a następnie powoli zawrócił. Gdy przybił do brzegu, chłopak już tam był.
- Szto? - ochryple zapytał Jurij
- Płynę z tobą. - odparł młodziak
- A niby po co? - odparł nazwany Jurijem
- Byłem w Katorni i zobaczyłem jak przechodziłeś obok, pomyślałem, że sprawdzę co porabiasz.
- Jak widzisz, robię to co zwykle - odpowiedział starszy mężczyzna z typowo rosyjskim akcentem
- Nadal szukasz Nemetramu na tym obszarze?
- Jak widać.
- Po co się męczysz? Każdy wie, że surowiec stąd, już dawno został wydobyty.
- Co z tego? Niepotrzebne mi wasze silikonowe zabawki. Nie zbieram tego dla pieniędzy.
- Jasne, jasne - ironicznie podkreślił młodzieniec - A niby za co codziennie pijesz u Porczaka?
Stary nie odpowiedział.
- Idźże sobie Marek. Nie mam ochoty na utarczki słowne. Nemetramu ostatnio tutaj mało, a z czegoś jednak żyć trzeba. - przyznał Jurij - Nie mam ochoty na dalsze pogawędki, wsiadasz albo nie.
Marek bez słowa wszedł do łódki i kijem leżącym przy brzegu, odepchnął się od mulistej płycizny. Jurij powolnymi ruchami wiosła, wysforował łódkę na środek jeziora. Żaden z nich się nie odzywał. Ciszę przerwał Jurij.
- Jak tam matka? Lepiej z nią?
- Lepiej. - chłodno odpowiedział Marek - Jeśli nadal będzie regularnie przyjmować leki Nemetramowe będzie dobrze.
Jurij podrapał się po łysinie.
- Tyle, że wcale nie chce ich brać, co?
Młodzieniec w milczeniu pokiwał głową. Przez chwilę znowu siedzieli w milczeniu.
- A co u ciebie? - rzekł Jurij zmieniając temat
- Nic ciekawego. Doglądam dostaw z kopalń. - odparł żywszy już Marek - Niby nietrudna robota, ale muszę biegać po całym Okręgu Gołdapskim. Cholernie dużo tam wiatrów, burz i innych zjawisk.
Łódź wypłynęła już na sam środek jeziora. Jurij brodził zaimprowizowanym wiosłem w wodzie gęstej niczym kisiel. Ponownie zapadła cisza.. Deska regularnie uderzała w taflę wody, popychając łódkę kilka centymetrów do przodu. Nad szaroburymi wzgórzami zerwał się wiatr.
- Nie rozumiem cię, Jurij. - zagaił młodzieniec - Dlaczego uciekłeś z Rosji? Z tego co wiem, nie miałeś tam żadnych zatargów z prawem, o ile takowe jeszcze istnieje. Ani nie ma mniejszych złóż Nemetramu. Czemu więc odszedłeś?
Jurij nie odpowiedział.
- Jak tam w Mieście? - zignorował pytanie Jurij
- Pełno złodziei, wszyscy tłuką się po mordach, Nemetram ląduje z jednych rąk do drugich, a wieczorem wszyscy gromadzą się w burdelach. Normalka.
- Słyszałem, że twój brat pracuje teraz dla naukowców.
- Racja. Idiota, wysyłają go na drugi koniec Polski tylko po to, aby nadstawiał karku badając te cholerne zjawiska. Przynajmniej zarabia więcej niż ja.
Wiosło uderzyło w taflę wody. Byli już niemal na drugim brzegu. Wiatr znacznie się nasilił.
- Spieprzajmy. - szepnął Jurij - Zaraz się zacznie.
Marek przytaknął skinieniem głowy i załadował jarzący się karabin. Nad jeziorem zbierały się czarne chmury.
- Nie zdążymy. - oszacował obojętnym tonem młodzieniec - Nie ma szans.
Starszy Rosjanin w odpowiedzi zagryzł wargi i zaczął wiosłować mocniej.
Nagle woda rozstąpiła się, ukazując dwóm przybyszom dno jeziora. Jak się spodziewali, na samym dnie leżał ogromny kawał Nemetramu. Fioletowa, jarząca się skała o średnicy kilkunastu centymetrów pulsowała niczym serce. Marek głośno westchnął.
- Żeby ci tylko nie przyszło do głowy coś głupiego. - zdążył powiedzieć Jurij. Za późno.
Chłopak wyskoczył z łodzi i jednym susem znalazł się na dnie płytkiego jeziora. Szybkim ruchem wyjął zza pazuchy czarne rękawice i założywszy je, chwycił kamień w obie ręce i rzucił w stronę łódki. Kamień bezpiecznie wylądował na dnie łodzi. Oszołomiony Jurij nie zdołał wykrztusić słowa, gdy Marek niczym pająk przyczepił się do jednej z wodnych ścian i wspiąwszy się po niej bezpiecznie wskoczył do łodzi.
- Ruszajmy. - rzekł młody.
Nagle wodne ściany z głośnym pluskiem z powrotem opadły na dno, nie ochlapując nawet dwóch podróżników. Opadnięcie było tak nienaturalne, że nie dotarłoby do człowieka żyjącego jeszcze kilkanaście lat temu. Teraz było całkiem prawdziwe.
- Jesteś idiotą. - stwierdził Jurij - Co bym powiedział twojej matce, gdybyś został przygnieciony przez tony napromieniowanej wody?!
Marek wzruszył ramionami.
- Po prostu niczego byś jej nie powiedział. Jak zwykle.
Rosjanin spojrzał z pogardą na młodzieńca i ponownie zanurzył wiosło w zimnej, nieprzezroczystej i brudnej tafli radioaktywnej wody.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aeris
Niepiśmienny



Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:25, 12 Lis 2009 Powrót do góry

Całkiem fajne to twoje opowiadanie. Jak na opowieść z cyklu "świat po wojnie atomowej" bardzo mi się podoba, chociaż nie lubię takich klimatów. Nie jestem specjalistką ale jeśli to jest opowiadanie napisane z nudów to winszuje:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mestari
Grafoman



Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:42, 13 Lis 2009 Powrót do góry

Ogólnie świetnie, Malb Wink

Tylko zwróć uwagę, że w pewnym miejscu za dużo tego "Jurija" - chyba ze trzy razy powtarzasz. Wystarczyłby raz, potem wiemy, że o nim jest mowa. Ładne imię, ale nie przesadzajmy Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
janko
Redaktor



Dołączył: 21 Paź 2009
Posty: 72 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:25, 13 Lis 2009 Powrót do góry

No to ja jadę po całości, zgodnie z obietnicą:

„Nad mazurskimi jeziorami unosiła lekka i zwiewna mgiełka.” – chyba brak „się”?
„Niczym duch spływała do opuszczonych miasteczek, domów i sklepów.” – to porównanie w ogóle mi się nie podoba, może dlatego, że nie wiem jak wygląda duch?
„Na przystani swobodnie kołysały się stare, zardzewiałe i brudne stateczki. Jachty, żaglówki i zwykłe łódki rybackie.” – stateczni mi tu nie pasje za bardzo. Może przywróć z wczorajszej wersji tu po prostu „łódki”, a skoro już chcesz je wymieniać zrób to w drugim zdaniu.
„Żagle słabo łopotały na wietrze, łódeczki bujały się w rytm fal, a jachty niewzruszone stały na tafli brudnej wody.” – tu znowu mamy łódeczki i wyróżniasz tym razem jachty. A gdzie żaglówki.
To co tu mnie jeszcze uderzyło. Kataklizm miał miejsce kilkanaście lat wcześniej. Jeśli nie jest to czynny jachtklub to owe łódeczki od co najmniej kilku lat spoczywałyby na dnie jeziora, nie wspominając o żaglach. Bo nie zauważyłem by ów kataklizm spowodował nagłe zrównanie i złagodzenie klimatu.
„Całość oblekała niezmącona niczym cisza. Cisza…” tu mamy powtórzenie, choć może nie rażące no i to oblekanie, tak jak z duchem w pierwszym zdaniu, może jednak klasyczne spowijała?
„Cisza, która stała się już elementem krajobrazu, nie względnym pojęciem spokoju.” – to miało wyjść poetycko… niestety ja jako czytelnik odbieram to jako coś nielogicznego. Cisza elementem krajobrazu…
„Dokoła unosił się pył ze zniszczonych budynków i opuszczonych domostw.” – czemu się unosił? Mieliśmy mgłę (czyli brak wiatru) i cieszę (czyli wiatru brak), co prawda żagle łopotały a na jeziorze była fala, czyli albo problem z tym wiatrem albo z ciszą. Tak czy inaczej czemu unosił się pył? Od nastu lat?
„Miasto umarłych.” – po takim czasie raczej „umarłe miasto”, bo ani nieumartych ani trupów tu nie widziałem.
„Niejedne z resztą.” - niejedno
„Nagle ciszę przerwał odgłos żołnierskich butów, szurających po listowiu.” – po listowiu? Wiem że to poprawne biologiczne określenie, wszak nawet źdźbła trawy to listowie… ale, brzmi to jakby wędrował po koronach drzew mimo iż w założeniu jak zakładam miał iść po spadłych liściach. Po drugie skąd wiemy, że to akurat żołnierskie buty. Na słuch da się określić, że są „ciężkie”, „masywne”, podkute ale raczej nie wiele więcej.
Do rewii mody się nie czepiam, zobaczymy co ona wniesie:D
„starej drodze krajowej” – jakoś tak przeszkadza mi to dookreślenie. Kto pamięta że to była akurat „krajówka”
„Buty zastukotały o twardszy grunt.” – od czego twardszy? Zakładam że od ściółki. Ale brzmi to sztucznie. I te buty… może podeszwy tym razem, „zastukotały” też nieco kole.
„Spod ciężkich podeszew wyprysnęły małe kamyczki.” – Stąd wzięły się tam buty… a może połączyć to w jedno zdanie. No i „wyprysnęły” – chyba nie ma takiego słowa:D
„Nie wyglądał na inteligentnego, chociaż spod pokaźnej czupryny, błyszczały bystro wypatrujące łupu oczy.” – a jedno drugiemu przeczy? To znaczy bystre oczy i inteligencja. Nie podoba mi się to zdanie. Robimy z bohatera kretyna na podstawie obserwacji.
„Niewiele, wskutek tego, że niewiele mieszkańców słowiańskich krain przetrwało ataki, a wiele, bo można by rzec, że Polska, Ukraina, Białoruś, Litwa, Łotwa, Estonia i cześć Rosji zniknęły praktycznie z map. „ a tego nie rozumiem. Niewiele – bo niemal wszyscy zginęli? Wiele bo kraje zniknęły z map?
„zakażonych wód” – wodę można tylko skazić a nie zakazić.
„Wybuchy niosących śmierć pocisków, zniszczyły całą wschodnią Europę, w coś, co kilkanaście lat temu, zwano śmietnikiem.” - „zniszczyły… w” to chyba nie tak. Czemu kilkanaście lat temu to zwano „śmietnikiem”? I skoro to nazwa własna czemu nie z dużej literki?
„Wyglądało to na koniec świata, ale nim nie było.” – tu chyba tylko ja, po prostu nie „pasi” mi to.
„Na wschodzie, pozostała jeszcze garstka” – bez tego „jeszcze” chyba lepiej by mi brzmiało
„Nie kto inny, a władze USA uderzyły…” – władze mogły co najwyżej wydać rozkaz, na Europę uderzyły rakiety lub armia.
„U.S.M.C.” – nie wszyscy muszą wiedzieć, że to korpus marines, zwłaszcza że skrót pisze się bez kropek – czyli USMC
„Na nic zdały się nowoczesne technologie, zapobiegające atakom terrorystycznym.” – a czemu miałyby się zdać? Wszak chronić miały przed „atakami terrorystycznymi” – brzmi to nielogiczne może po prostu „instalacje obronne” – bo wszak sama technologia też niewiele zdziała co najwyżej systemy uzbrojenia o nią oparte.
„kilkaset tysięcy milionów ludzi.” – dużo tych ludzi. Wszak to już miliardy. Chyba coś po korekcie zostało
„W zamierzeniu, Katrony nie miały prawa przegapić choćby jednego celu.” – ale czemu?
„Inżynierzy pracujący nad tym typem rakiety, nie pomyśleli jednak o podziemnych schronach atomowych.” – skoro to rakiety samosterujące (tak wnioskuję) to o czym pomyśleli?
„Rakiety zwyczajnie nie wykrywały tych miejsc” – jak rozumiem schronów? A co w takim wypadku wykrywały? Miast nie trzeba wykrywać… a rakieta na człowieka, mało ekonomiczne.
„te, które miale za cel zniszczyć wszystkie placówki ochronne” – placówka „ochronna” a cóż to jest?
„wariowały i zbaczały z kursu” – to wariowanie w odniesieniu do rakiet chyba nieco zbyt potoczne. Mogły „zmieniać cel”,
„w efekcie czego zdarzały” – tu brzmi to źle, w efekcie „wariowania”?
„się takie miejsca jak skażone jezioro Wigry, czy radioaktywne kopalnie Nematramu.” – jak rozumiem rakiety w nie uderzyły? No i miejsca raczej się „nie stają” – mogą powstawać.
„Rakiety, zostały zbudowane z innych materiałów niż dotychczas.” – może niż „stare typy”. To „dotychczas” kole, ja nie wiem z czego „dotychczas” robiło się rakiety. Zresztą wygląda tak jakby zrobiono z nowe obudowy z czegoś tam. Tu chyba raczej „głowice zawierały nowe materiały” czy jakoś tak.
„Temperatura, wstrząs towarzyszący zderzeniu” – jeśli już to „wybuchowi”. Rakiety chyba nie były tak wielkie by przy uderzeniu wywoływać reakcje termiczne lub wstrząsy.
„i wielkie zależności między różnymi pierwiastkami występującymi obok siebie w każdym z pocisków” – jeśli już to reakcje i nadal mówmy o momencie wybuchu. Inaczej takie rakiety nie nadawałyby się do użytku.
„wybuchu każdej śmiercionośnej broni” – każda broń z założenia jest śmiercionośna. Tu chyba „głowica”, „rakieta” itp.
„Łącząc się z innymi substancjami, tworzył nieprawdopodobne rzeczy.” - znowu mamy inne substancje, to w ogóle chemicznie dość podejrzanie wygląda, ale literacko może wystarczyłoby żeby były to „substancje w środowisku” czy jakoś tak. Przeszkadza mi też z tych "rzeczy" przejście do opisu tylko jednej z nich. Potem jest reszta, ale na początku zbaraniałem.
„jest niemal wszędzie… walutą wymienną” – coś co jest wszędzie, nie może być lokalną walutą.
„fioletowe złoto” – złoto jest złote, fiolet fioletowy. Jeśli to nazwa własna to z dużych liter i podobnie jak „Magiczny pył” w cudzysłowach.

Na razie, jak widać, przebrnąłem przez połowę. Dalej jest chyba nie lepiej.
Jeśli uważasz, że mogą ci się te moje wypociny do czegoś przydać – skończę. Jeśli mam pisać „sobie a muzom” to mi się nie chce. Ogólnie, stworzyłeś dość dziwny świat (to nie zarzut), ale troszkę mi się on nie trzyma kupy.

Nie chcę oceniać tego w skali, bo chyba nie miało by to sensu.

A i jeszcze jedno:) "Z braku laku" nie traktuję jako "taryfy ulgowej"Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez janko dnia Pią 20:32, 13 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Mirrond
Administrator



Dołączył: 12 Wrz 2009
Posty: 276 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wolsztyn
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:40, 13 Lis 2009 Powrót do góry

Jak zobaczyłem post Janko, to w pierwszej chwili myślałem że to kolejny rozdział XD

A co do opowiadania - Ten... netecoś tam i jego zbieranie - zaleciało mi Stalkerem Wink A tak poza tym to niezłe opko - błędów zbyt widocznych nie było. Średnio wciągające. 8/10.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Absinthe
Redaktor



Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 114 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:29, 13 Lis 2009 Powrót do góry

Bardzo podoba mi się to, jak zarysowałeś klimat.
No i sama końcówka opowiadania - moim zdaniem mała perełka.

Niektóre błędy:
Niejedne z resztą - Niejedno
dresach - dresie
chociaż spod pokaźnej czupryny, błyszczały bystro - chociaż spod pokaźnej czupryny błyszczały bystro
co kilkanaście lat temu, zwano śmietnikiem - co kilkanaście lat temu zwano śmietnikiem
Na wschodzie, pozostała jeszcze garstka ludzi którzy ocaleli pogrom, który zwano amerykańskim. - Na wschodzie pozostała jeszcze garstka ludzi, którzy ocaleli pogrom zwany amerykańskim.
nie napromieniowanej - nienapromieniowanej
że wszystko co znajdzie, nie nadaje się do jedzenia - że wszystko, co znajdzie, nie nadaje się do jedzenia
Radioaktywność takich przedmiotów, była tak wielka - Radioaktywność takich przedmiotów była tak wielka
- Szto? - ochryple zapytał Jurij
- Płynę z tobą. - odparł młodziak
- A niby po co? - odparł nazwany Jurijem
-
- Szto? - ochryple zapytał Jurij
- Płynę z tobą - odparł młodziak.
- A niby po co? - odparł nazwany Jurijem.
ZAPIS DIALOGÓW! RÓB KROPKI NA KOŃCU!
- Byłem w Katorni i zobaczyłem jak przechodziłeś obok, pomyślałem, że sprawdzę co porabiasz. - Byłem w Katornii i zobaczyłem, jak przechodziłeś obok, pomyślałem, że sprawdzę, co porabiasz.
- Idźże sobie Marek. - Idźże sobie, Marek.

Uważaj na ten zapis dialogów, naprawdę, bo notorycznie robisz te same błędy Razz

I jeszcze taka moja mała refleksja:
Ci, którzy ocaleli, mieli po prostu szczęście.
Ja bym raczej powiedziała, że mieli po prostu pecha... Przeżyć coś takiego i musieć przetrwać w takim świecie. Przygnębiająca wizja.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danek
Moderator/Sędzia



Dołączył: 20 Wrz 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:05, 15 Lis 2009 Powrót do góry

"stały na tafli brudnej wody." -> tu jest jakaś nieścisłość, tafla jest gładka, ew. wzburzona, ale nie można raczej powiedzieć, że jacht stoi na tafli bo nie ma na tyle płaskiego dna, żeby było to możliwe.

"nie względnym pojęciem spokoju" -> bez sensu to

"Niejedne z resztą." -> Niejedno (tutaj mogę się mylić, dlatego jeśli ktoś jest bardziej pewny ode mnie, niech się wypowie.

"odgłos żołnierskich butów" -> buty same w sobie nie wydają odgłosów

"niewiele zarazem. Niewiele, wskutek tego, że niewiele" -> powtórzenie

"kilkaset tysięcy milionów ludzi" -> albo tysięcy albo milionów, ale tysiąc milionów to jest miliard więc sam pomyśl, czy na Ziemi było wtedy kilkaset miliardów ludzi.

"nie pomyśleli jednak o podziemnych schronach atomowych." -> to już jest śmieszne w kontekście wojny atomowej...

"kiedyśniejszy" - muszę Cię zmartwić, gdyż nie ma takiego słowa w słowniku, pewnie chodziło Ci o kiedysiejszy ale i tak pierwszy raz się z czymś takim spotykam. Niegdysiejszy, z minionej epoki itp do mnie przemawiają, ale nie kiedysiejszy...


Może i nie przyczepiłem się konkretnych zwrotów trak jak janko, ale pokazałem Ci to co najbardziej rzuciło mi się w oczy. Sądze, że po gruntownym przeczytaniu sam poprawiłbyś wszystkie błędy. Ach tak... to lenistwo xD.

Ciekawa wizja, pogratulować pomysłu z tym proszkiem i ogólną wizją wiata, chociaż samowolny atak USA na Rosję jest nie tyle niemożliwy co zupełnie absurdalny w naszych czasach. Powinieneś to wyjaśnić, bo budzi to wśród społeczeństwa historyków (i nie tylko), niestety, tylko krzywy uśmieszek w kąciku ust.

Pozdrawiam
Danek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)